środa, 9 grudnia 2009

Muffiny w truskawkami i kruszonką.



Przedstawiam Wam boskie muffiny. I słowo „boskie” nie jest bynajmniej przesadą, o czym zaraz sami się przekonacie. Robiłam je kilka razy, co mi się rzadko zdarza, bo z reguły nie wracam do przepisów. Ale muffiny z truskawkami i kruszonką mnie zwyczajnie zachwyciły. Zresztą, co tu dużo gadać. Upieczcie je po prostu.

Będziecie potrzebować:
Mąkę
Cukier
Proszek do pieczenia i sodę oczyszczoną
Jajka
Olej
Mleko
Masło
Truskawki


Do naczynia nr 1 wsypać wszystkie suche składniki: mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną i sól. W naczyniu nr 2 rozmieszać jajka, dodać mleko i olej. Zawartość naczynia nr 1 wsypać do naczynia nr 2. Można też zawartość naczynia nr 2 wlać do naczynia nr 1. Tu panuje całkowita dowolność. Dowolności natomiast nie dopuszcza się w zakresie mieszania tego wszystkiego. Mieszać należy „z grubsza”, czyli tylko tak, żeby nic suchego nie dało się gołym okiem wypatrzeć. Grudki mogą być. W zasadzie powinny. Po kilkusekundowym bezskutecznym wpatrywaniu się w mieszankę w poszukiwaniu „suchego”, wsypać truskawki. Duuuuuuuuużo truskawek. Wymieszać. Tak, właśnie tak. „Z grubsza”.
Jeśli w zasięgu ręki macie papilotki, proponuję je włożyć do formy na muffinki. Jeśli nie wiecie, co to są papilotki (tak jak ja jeszcze rok temu) lub papilotek nie macie, to też tragedii nie będzie. Dobrze jest wtedy wysmarować palcami ubabranymi w maśle lub margarynie wnętrze foremek na muffiny. Wtedy muffiny łatwiej będzie można wydostać. To ułatwienie polecam tym bardziej, że po upieczeniu tych pyszności, zapach truskawek jest tak oszałamiający, że obiera rozum. Trudno wtedy sobie wytłumaczyć, że po ostygnięciu babeczki łatwiej się wyjmuje z formy. Albo że po ostygnięciu prawdopodobieństwo poparzenia palców i podniebienia jest zdecydowanie mniejsze. Tych dwóch rzeczy nie sposób sobie wytłumaczyć tuż po wyjęciu muffinek z piekarnika. Wierzcie mi.
W każdym razie, wracając do foremki, nasmarujcie, wyłóżcie papilotkami lub jeśli chcecie, nie róbcie z nimi niczego. Po prostu nałóżcie przygotowane ciasto do mniej więcej (czyli „z grubsza”) ¾ wysokości posypcie kruszonką. No tak, nie napisałam, co z kruszonką. Kruszonka to łatwizna. Ten, kto jeszcze tego nie wie, zaraz się przekona. Wszystkie podane składniki trzeba bowiem zwyczajnie rozetrzeć palcami. Są różne szkoły – jedne mówią, że masło musi być gorące, inne znów, że nie musi być nawet rozpuszczone. I tak z tego wszystkiego wyjść mają okruchy i tyle.

Po tym, jak już się zachwycicie wypełnioną foremką muffinkową, włóżcie ją razem z zawartością do nagrzanego do 190°C piekarnika i zostawcie tam na jakieś 20-25 minut.

Jeść je należy niby ostudzone, ale kto by tam czekał. Tylko nie powołujcie się na mnie lecząc poparzenia podniebienia po spożyciu gorących truskawek w muffinach ;-)

A oto odmierzone składniki na 15 sztuk:
2 szkl. mąki (350 g)
3/4 szklanki cukru (170 g)
1 łyżeczka proszku do pieczenia (5 g)
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej (3 g)
szczypta soli
2 jajka
pół szklanki oleju (115 g)
1 szkl. mleka (250 ml)
1,5 szklanki pokrojonych truskawek

Kruszonka:
100 g mąki
50 g masła
50 g cukru

A to zdjęcie poglądowe.

2 komentarze:

  1. Ola, zrobiłam. Są pyszne - dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że smakowały :-) OStrzegam tylko przed jednym - pieczenie muffinek silnie uzależnia!

    OdpowiedzUsuń